Jonizacja, metylacja, ketony i tlen
Gdy trafiam do Dolnośląskiego Centrum Onkologii, jestem już zdecydowany że biorę standardową terapię. Pytania o możliwość rozdzielenia chemii od radio zadaję pro forma, znam wszak już odpowiedź. Pytań o pomocność diety ketogenicznej, hiperbarii tlenowej czy kanabinoli nawet nie zadaję. Każdy onkolog kiwał głową i z przekąsem komentował, że "nie powinno zaszkodzić".
Atmosfera w DCO jest absolutnie przyjazna. Lekarze mili, pomocni i cierpliwi. Opowiadają wszystko ze szczegółami, czekają na pytania i udzielają wyczerpujących odpowiedzi. To prawda, że nie zawsze sprawy dzieją się tu o ustalonym czasie, ale to już byłoby czepialstwo. Zdecydowanie, to najprzyjemniejszy szpital w jakim byłem w życiu, a na dodatek położony w zasięgu spaceru z domu.
Tytuł tego posta opisuje większość składników terapii jakiej się poddałem:
- radioterapia czyli naświetlanie miejsca po guzie wraz z marginesem promieniowaniem jonizującym. W ośrodku służą do tego akceleratory liniowe emitujące wysokoenergetyczną wiązkę... fotonów. Pojęcie o fizyce jakieś mam ale wizja fotonów przechodzących przez kości czaszki i warstwę miękkich tkanek jest dla mnie niecodzienna.
Radioterapia ma za zadanie zarówno eliminację komórek jak i uszkodzenie ich kodu genetycznego by uniemożliwić im powielanie. Cały sekret polega na tym, że wiązki promieniowania o niewielkim natężeniu krzyżują się w miejscu chorym, deponując tam sumarycznie wyższą dawkę. Przy każdej 10-minutowej sesji otrzymywałem dawkę 2Gy, teoretycznie najwyższą nie powodującą bezpośrednich objawów choroby popromiennej. Sumaryczna dawka z 30 sesji, czyli 60Gy, to ilość w zasadzie niemożliwa do przyjęcia na raz. Medycyna zna przypadki napromieniowania dawką kilkunastu Gy, wszystkie zakończone szybkim zgonem. - chemioterapia temozolomidem. Środek ten to pokłosie broni chemicznej używanej w I Wojnie Światowej. Wtedy zauważono interesujące objawy u żołnierzy, którzy z ataku uszli z życiem. Badania wskazały, że środki te dokonywały metylacji nykleotydów kwasu DNA. To znaczy, że dołączając w miejsce wodoru (H) grupę metylową (CH₃), zamieniały część klocków budulcowych kodu genetycznego (C,G,A,T) w inne związki, które nie mogą zostać poddane transkrypcji do RNA. W skrócie, uniemożliwiały m.in. poprawny podział komórki.
Praktyczne znaczenie jest takie, że szybko dzielące się komórki obrywają w ten sposób najmocniej, gdyż błędy genetyczne blokują ich namnażanie zaś one same powinny w końcu obumrzeć (to akurat w przypadku nowotworów nie jest do końca prawdą). Niestety, obrywają przy tym też inne, pożyteczne komórki — szpik kostny i nabłonek jelita. Białaczka jest dość częstą konsekwencją chemii a spadek białych krwinek oraz płytek krwi zmusza do zachowania ostrożności.
- dieta ketogeniczna czyli prawie pozbawiona węglowodanów a oparta na tłuszczach. Jej celem jest odcięcie glukozy, głównego składnika pokarmowego komórek nowotworowych. Zdrowy organizm człowieka przy niedoborze glukozy pożywia się ciałami ketonowymi pozyskanymi z tłuszczy. Wyjątkiem są krwinki i neurony, dla których wątroba potrafi jednak przygotować odpowiednią ilość glukozy z niemalże wszelkich składników. Tą dietą nie da się nowotworu zagłodzić na śmierć ale można go bardzo wstrzymać i docisnąć w momencie gdy otrzymuje radiację i chemię. Dodatkowo, są badania wskazujące że dieta keto jednocześnie uodparnia zdrowe komórki na trudy radiacji.
- post przerywany, łatwiej odnajdywalny w sieci pod hasłem intermittent fasting. Polega na ograniczeniu godzin spożywania pokarmów do 8 lub 6 w ciągu doby. Resztę czasu spędzamy w poście. Ekstremalna odmiana to OMAD (one meal a day) czyli robimy wyżerkę raz na dobę ale porządnie.
Efekt polega na tym, że w stanie kilkunastogodzinnego postu organizm uruchamia mechnizmy samooczyszczania na poziomie komórek. Te słabsze zostają po prostu rozłożone na części i przetworzone dalej. IF stosuje się raczej w profilaktyce raka i innych chorób (np. cukrzycy) ale istnieją badania wskazujące, że wyposzczony organizm lepiej znosi chemię i radio.
Ja zastosowałem schemat 16:8 (post:jedzenie) ustawiony tak, by na naświetlanie iść na samym końcu okresu postu, uprzednio zjadłszy tabletki chemii. Dodatkowo, co tydzień w poniedziałek nie jadłem nic, efektywnie kończąc w każdy wtorek 40-godzinny post. - hiperbaria tlenowa polegająca na godzinnej sesji w komorze o podwyższonym ciśnieniu i oddychaniu w tym czasie czystym tlenem. Terapia natlenia organizm na poziomie komórkowym a dla nowotworów, dobrze czujących się w kwaśnym i beztlenowym środowisku, tlen to trucizna.
Ja korzystałem z komory o ciśnieniu bezwzględnym 2,3 atmosfery. To niewiele ale wyższe ciśnienia są drogie i wymagają asysty lekarza, co w zasadzie potraja koszt. - kanabinole czyli związki pochodzące z konopi. CBD jest w tym kraju już legalne, więc łatwo nabyłem olejki i zacząłem przyjmować 120mg dziennie. Z THC było trudniej bo to opresyjne państwo nadal uważa je za truciznę a konopię za wyklętą. Poza tym nie przepadam za efektami psychologicznymi THC. Z pomocą przyjaciół i waporyzatora udało się jednak wdrożyć przyjemną ziołoterapię :)
Jak dokładnie działają kanabinole, tego nauka jeszcze nie wie. Ale pozytywny wpływ w terapii już został zauważony.
Comments
Post a Comment