Mój najdłuższy maraton

W grudniu 2020 życie wysłało mnie na najtrudniejszy maraton dotychczas. Zdiagnozowano u mnie glioblastoma multiforme (GBM) czyli guza mózgu zwanego po polsku glejakiem wielopostaciowym. To najbardziej powszechny a jednocześnie najgroźniejszy nowotwór centralnego układu nerwowego. W zasadzie nieuleczalny.

Dlaczego maraton? Jestem rowerzystą i od lat zajmowałem wolny czas szalonymi, długimi podróżami bądź właśnie startami w maratonach na dystansach ultra. To rywalizacje często wielodniowe, wymagające nie tyle fizycznej kondycji co mocnej głowy i przekonania, że pozornie nierealny cel jest do osiągnięcia.

Te umiejętności będą mi teraz potrzebne jak nigdy w życiu. Moim zadaniem jest pozostanie w gronie rodziny i przyjaciół najdłużej jak się da i w najlepszej formie, w jakiej się da. Meta nie istnieje. Medycyna nie zna takiego stanu jak wyleczenie GBM. Po prostu nie umie go zdiagnozować.

Gdy rozpoczyna się ta historia mam 39 lat i jestem ojcem dwóch wspaniałych synów. Starszy (tak go będę tu nazywał) ma 2,5 roku a Młodszy rok. Moja cudowna, wspierająca partnerka to K, zaś innych bohaterów opowieści będę określał stopniem pokrewieństwa lub właśnie pierwszą literą imienia. Nie chcę ujawniać imion i nazwisk. Na to przyjdzie czas.

Moja historia zaczyna się od nagłego zatrzymania. Zapraszam.

Comments

  1. Czyta się Ciebie świetnie, bez względu na to czy jest to north-south, MRDP czy tematy światopoglądowe. Mimo wszystko wolałbym jednak żebyś nie miał powodów do prowadzenia tego bloga. W razie potrzeby nie wahaj się uruchamiać zbiórki, ogarniemy jakieś wpłaty, skuteczne są też licytacje. Wax już ze trzy razy zebrał kasę na WOŚP w zamian za kilometry, których do tej pory nie przejechał, więc równie dobrze może nie jeździć tych kilometrów dla Ciebie :)

    Trzymaj się mocno, pozdrowienia dla K. :)

    ReplyDelete
  2. Szkoda, że ten blog musiał powstać, ale - skoro już jest - to chcemy go czytać jeszcze przez wiele lat. Powodzenia.

    ReplyDelete
  3. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  4. Pędź emes. Siedzę Ci na kole jak ongiś na "Podróżniku". Jest moc, jest cel, jest wola walki.

    ReplyDelete
  5. Eh Olo, gdzie nie zajrzę tam hejt na moje licytacje :P Spoko spoko Emes, coś się naściemnia, ludzie wpłacą, i jakoś poleci ;) Na maratonach nigdy Ci się jakoś wybitnie nie spieszyło, to teraz też nie pędź ;)

    ReplyDelete
  6. Nie pędź, zatrzymuj się, smakuj chwile. Jesteś w tym mistrzem. Te mistrzowskie umiejętności musisz przekazać swoim malutkim emesiątkom...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję wszystkim ale Tobie szczególnie. Tak naprawdę, to jest właśnie najważniejsze.

      Delete
  7. Kibicowaliśmy, kibicujemy i będziemy zawsze kibicować wszystkim Twoim poczynaniom. Zamierzamy to robić długie lata, do późnej starości.

    ReplyDelete
  8. Emes, jak jest? Od roku brak wpisów. Martwię się :-(:-(
    aard

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Jest dobrze ale nie beznadziejnie

Fryzjer i solarium w jednym